Witajcie!!!
U mnie jeszcze świątecznie.
Przed świętami zabrakło czasu, a po świętach nie miałam głowy do tego.
Młodszy synek w wigilię zachorował na ospę.
Teraz już jest prawie dobrze, sytuacja opanowana,
a ja siedząc na zwolnieniu mam troszkę więcej wolnego czasu, więc nadrabiam zaległości.
Przygotowując zdjęcia do tego posta poirytowałam się troszkę bardziej niż zawsze.
I już tłumaczę dlaczego.
Chciałam, aby moje zdjęcia miały adnotację, że są moje.
Ściągnęłam program z neta do robienia prostych kolaży i miałam możliwość wstawiania tekstu.
Ale zwróciłam uwagę, że jakość tych zdjęć pogarszała się.
Początkowo zwaliłam to na marny aparat.
Iiiii, w końcu.....Ostatnio wyciągnęłam swoją dawno już zapomnianą minoltę i o zgrozo!!!!
To nie aparat tak partaczy moje zdjęcia, tylko ten program.
Dzisiaj zdecydowałam, że więcej zdjęć przez ten program już nie przepuszczę!!!!
A dziękuję sobie, że zmobilizowałam się do odkurzenia starego aparatu.
Już zapomniałam jakie piękne zdjęcia robi.
A oto próbka mojej zabawy z aparatem.
A tak wygląda to samo zdjęcie przepuszczone przez program.
Nic dodać, nic ująć.
Jeśli macie sprawdzone programy, to oświećcie mnie.
A teraz do rzeczy, bo miało być świątecznie ;)))
W tym roku zdążyłam zrobić pierniki.
Miałam nawet pomocnika.
A ta biała duża kupka, to ciasto zasypane mąką.
Mamusia na chwilę tylko się odwróciła,
a synkowi troszkę się sypnęło mąki.
Nie są specjalnie udekorowane, a raczej wogóle nie są udekorowane,
ale siedzą w słoju, są cieniutkie i chrupiące, takie jakie mi się od dawna marzyły.
W tle choineczka, tylko ten obrus nie pasuje, ale to pikuś.
Jeszcze jedno marzenie swoje spełniłam w poprzednim roku.
Do choineczki, którą już posiadałam, dołożyłam lampeczki ledowe na baterię.
Świeci pięknie, jak lampeczka. Postawiłam ją później na parapecie.
A w temacie choinek, to na kiermasz przygotowałam śliczne choineczki, ok. 25 cm miały.
Czyż nie są słodkie???
A za ciosem choinek, poszły w ruch gwiazdeczki.
Tak mi się one spodobały, że ich trochę nakręciłam.
Dorwałam ulotki w niebieskim kolorze
i powstało kilka kompletów gwiazdek
do zawieszenia w oknie.
U mnie w oknie prototyp, ale późniejsze były większe i nawet ładniejsze.
Fotka nie ciekawa, bo telefonem robiona. Oczywiście później doszła firanka.
Ale na żywo dużo lepiej się prezentuje.
I jeszcze takich gwiazdek, tylko, że mniejszych, chyba ze 100 uplotłam.
Zielone poleciały do siostry.
A takie przywiązywałam do prezentów.
I taka to cała gwiazdkowa historia.
Pozdrawiam cieplutko
Marta Sz.